Wcale nie chodzi o to, że myśleliśmy kiedykolwiek zamknąć projekt, którego niepodobna zamknąć, w którym trudno w ogóle o taką cezurę. 4 czerwca skończył się w Jabłonce...
Chodzi o to, że mieliśmy wyznaczyć ramy czasowe, w których o tym urządzaniu będziemy publicznie pisać. Niby wyznaczyliśmy, ale trudno ich dotrzymać, bo jednak chce się pochwalić tym, co nowego się zrobiło.
No i największy grzech gatunkowy: miało być o remoncie a de facto jesteśmy od dłuższego czasu w fazie urządzania i nic tu nie pomogą próby naciągania definicji.
Zaczynam naśladować strategię dobrze znaną w biznesie muzycznym. Niczym Bowie, który wydał jeden z lepszych w karierze albumów, po tym jak rok wcześniej ogłosił koniec kariery. :)